Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, 2 IV 1966

Kochana Krysiu!

Jednak widać, że w moim wieku już trzeba się liczyć przy planach z możliwością ich niespełnienia. Wydaje mi się, że widmo starości, które tak bardzo fotograficznie i psychologicznie mnie zajmowało, stało się już moim udziałem.

Jestem w szpitalu, moje bóle korzonkowe niestety mają jakieś podłoże dużo poważniejsze. Zmiany bardzo poważne w kręgosłupie, serce, ciśnienie itd., itd. Mam piekielne wprost bóle, dziś w nocy to aż ryczałam. Mimo że już w pupie mam 45 zastrzyków, nic nie pomaga. Leżę na płasko na desce, piszę w powietrzu niemal, dlatego tak niewyraźnie, ale chwilowo jest trochę mniej bólu, więc chcę Ci odpisać.

Tak się strasznie tym martwię, tyle jeszcze chciałam zrobić, zaczęłam trzy makiety książkowe, już dużo mam materiału, ale trzeba jeszcze uzupełnić luki i dużo dorobić. Mój przedstawiciel alarmuje mnie listami, prosi wciąż o nowe zdjęcia, jak mi ostatnio napisał, dał je już do 100 redakcji i wydawnictw i obiecywał wiele, ale żąda wciąż nowych zdjęć.

Książkę „Mały człowiek” (jak zdaje się Ci już pisałam), chce u siebie wydawnictwo Helige (?) z Berlina Zachodniego w języku niemieckim. Ale chyba też będę musiała zrobić nowe wglądówki. A tu leżę całe dnie beznadziejnie, i nawet chwilami nie mam siły myśleć. Po leczeniu szpitalnym mam iść do sanatorium do Goczałkowic. Myślę, że to będzie gdzieś w maju. Ale urlop przepada mi. Może jednak jakoś wróci mi to zdrowie, chciałam bardzo być w Jugosławii. Ale to już za późno. I na Węgrzech mam dużo znajomych i też chciałabym tam pojechać. Tylko muszę jeszcze z kimś jeszcze, bo boje się, że Ty jednak w tym stanie nie będziesz osiągalna. Ale to i tak jeszcze nie wiem, czy dotrzymam do tego [czasu]. Już nie mam nawet siły pisać. Całuję Cię, Zosia