Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, grudzień 1974

Kochana Krysiu,

przesyłam Tobie i Twoim bliskim najlepsze i serdeczne życzenia miłych Świąt i dobrego, zdrowego Nowego Roku. I abyśmy mieli trochę więcej czasu. Bo z tym jest wprost przerażająco. Im jestem starsza, tem więcej pracy, mniej czasu i już wiem, że nie zdążę zrobić tego, co chciałam, że muszę z wielu rzeczy zrezygnować. Zastanawiam się, czy nie rzucić Politechniki, to ogromnie dużo mi zabiera czasu. Byt absorbuje – a za mało daje – tylko kontakt z młodymi i przekazywanie swojej wiedzy i pasji. Ale to chyba nie warte. Już mam tak mało czasu, a tyle jeszcze planów. Teraz siedzę nad swoją książką, muszę, jak wiesz, od nowa ją zrobić, bo choć wydawnictwo przeniosło się gdzieś indziej, makieta nie znalazła się i trzeba wszystko robić od nowa, co ogromnie utrudnia mi pracę (termin mam 2 lutego podpisany już).W dodatku zawsze musiałam każdą pracę x razy reprodukować i teraz, aby znaleźć najlepszą, trzeba znów robić niepotrzebne odbitki. Pozatem dorabiam jeszcze 3–4 cykle i jakoś zaczyna mi się rysować całość, jak jakaś saga (to może zbyt wygórowana mowa) o życiu ludzkim. Chciałabym pokazać właściwie to, co każdy z nas przechodzi, tragiczność przemijania, a równocześnie przeżywanie tych wszystkich uczuć i stanów niemal stereotypowych.

Wciąż teraz chodzi za mną wiersz Poego, który przepisałam jako 14-letnia dziewczynka i do dziś pamiętam.

„W huku mórz, na morza brzegu
stałem w sztormie fal szeregu
i trzymała moja ręka piasku złotego ziarenko
a mną wstrząsa łkanie
Boże, Boże mój, czy Ty jeszcze mnie ocalisz
od tej bezlitosnej fali
Wszystko to, co widzę, wiem, czy jest tylko w śnie snem”1.

Robiłam teraz na wystawę do Gdańska „Złocisty Jantar”2, taka historia o Bartku3, nazywało się to „Przemiany – Dokumentacje 1957–1974”. Było na trzy metry długie, 85 cm wysokie, w środku 17 portretów, co rok robione, a dołem pas zdjęć, jedne wchodzące w drugie, + reprodukcje listów jego. Zdjęcia pokazywały jego życie od urodzenia, kąpanie itd., raczkowanie, pierwsze wstanie, chodzenie, potem już majsterkowanie i zabawy w domu, potem zdjęcie ze szkoły (trzy razy byłam w szkole u niego). Pierwsza Komunia, zabawy z chłopcami i z Agatą [Augustyńską], znów nauka już starszego i wreszcie dorosły na motorze i zdjęcie z dziewczyną, a górą poszedł pas reprodukcji jednego listu, gdzie pisze z cudownymi dziecinnymi błędami, że jest „najgzecniejsy w skole”.

Dużo, ogromnie dużo kosztowało mnie to pracy, pewnie nie przyjmą, bo za duże, ale ja miałam przy tym dużo cudownych chwil i widziałam, że takie jest prawie każde życie, tak jakby ciągłe umieranie i stawanie się czymś innym, nowym. W dodatku miałam wtedy gorączkę, ok. 38 stopni i piekielny ból korzonków, ale pasja jest silniejsza.

Strasznie się rozpisałam, kończę.

Całuję Ciebie i wszystkich Twoich,

Zosia.

1) Por. Edgar Allan Poe, A Dream Within A Dream (Sen we śnie), 1849: (...) I stand amid the roar / Of a surf-tormented shore, / And I hold within my hand / Grains of the golden sand- / How few! Yet how they creep / Through my fingers to the deep, / While I weep- / while I weep! / O God! can I not grass/Them with a tighter clasp? / O God! can I not save / One from the pitiless wave? / Is all that we see or seem / But a dream within a dream?
2) Konkurs Fotografii Polskiej „Złocisty Jantar”, Gdańsk 1974, pokazany cykl Przemiany 1957–1974.
3) Bartłomiej Augustyński, wnuk Tadeusza Rydeta, brata Zofii Rydet.