Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, 20 I 1968

Krysiu!

Zdaje mi się, że nie bardzo słusznie masz do mnie żal, bo przecież napisałam do Ciebie list dość długi, no ale tyle teraz masz kłopotów, że trudno Ci wszystko pamiętać. (...)

Podziwiam też Ciebie, że przy tych Twoich zmartwieniach potrafisz tak aktywnie pracować. Jestem ciekawa, jak Ci wypadło spotkanie w Toruniu – to chyba ciekawe środowisko. Mam tam mieć swoją wystawę1 31 III. Jestem zupełnie niezdecydowana. Chcą mój „Czas przemijania”. Nawiasem mówiąc, mam tam dużo nowych zdjęć – bo to wciąż bardzo dla mnie bliski temat – ale stać mnie na nową wystawę. Chcę ją zrobić, ale nie mogę się zdecydować, czy ją robić, czy jeszcze trochę poczekać i zrobić ją na naszym terenie. Nie jestem też pewna, czy warto pracować nad wystawą czy jednak konsekwentnie kończyć makietę książki. Wystawa to taki duży wysiłek, a efekt teraz właściwie bardzo mały, nie można jej eksponować tak, jakby się chciało, według mego zdania np. musi się teraz operować różnymi formatami i to bardzo dużymi, a to jest przeważnie niemożliwe ze względu na trudności transportu i koszta. A zwykłe wystawy o znormalizowanym formacie są jednak nudą.

Widziałam w Krakowie Pawka2 – bardzo dobre zdjęcia, może lepsze niż w „Wielkiej Rodzinie” 3– ale chyba jako wystawa cała – gorsza, nie czuję w niej ciągłości myśli, nie czytam epopei o ludzkości, a tylko nowelki o ludziach. Być może, że to winna ekspozycja, choć w Krakowie była dużo podobno lepsza, nie było ciasnoty. Niemniej poszczególne cykle nie łączyły się ze sobą. Np. w pierwszej sali była – miłość, w drugiej – wojna, potem narodziny człowieka – potem sen – potem modlitwa. W „Wielkiej Rodzinie” zaczynało się miłością, z której świat powstał, i miłość przechodziła w macierzyństwo, rodzinę itp. To po prostu była jedna opowieść, a tu są bardzo dobre, różne małe jakby nowele o ludziach.

Taką podobną chciałam zrobić sama wystawę, mam nawet całe cykle przygotowane, jak np. matka, przyjaźń, znużenie, oczekiwanie itp. – ale znowu, po namyśle czuję właśnie brak powiązania i dlatego tej wystawy nie robię. (Och, naturalnie, że moje zdjęcia dużo gorsze). Chciałabym zrobić coś w rodzaju „miłość niejedno ma imię” lub tytuł jakiś taki jak „dwoje” itp. Gdzie chciałabym pokazać konieczność po prostu obcowania z drugim człowiekiem – musiałoby tam być i macierzyństwo, i miłość, i przyjaźń – ojciec, syn – matka, córka, babcia, dziadek i wnuki itd., itd. rodzina – ale wciąż to jest jeszcze jakoś za małe, trzeba chyba jeszcze dużo dorobić – a równocześnie żal mi niektórych cykli swoich, jak np. „Złe dni” (choroba) lub „Znużenie”, które, wydaje mi się, są dość duże, pełne, a nie będę mogła ich pokazać.

Niestety, choć mamy tu taki zgrany zespół, nikogo nie mogę się poradzić. Lewczyński goni za jakimś eksperymentem, którego nie można określić, a resztę raczej wyśmiewa. Janik zupełnie odsunął się, choć dawniej był moim najlepszym doradcą. Sam przygotowuje wystawę „Uwaga – dziecko na jezdni” o wypadkach drogowych, widziałam scenariusz, bardzo dokładny, musi być rewelacyjna wystawa, tylko on się załamał [i] wciąż odkłada.

To okropne, że tak się człowiek nie czuje pewnym tego, co się robi, ta obawa przed krytyką paraliżuje – u nas to jest okropnie silne – a ja też jestem bardzo wrażliwa – niestety – i od razu załamuję się. Dawniej, jak byłam nie taka „wielka”, nie miałam żadnych oporów, wszystko, co robiłam, podobało mi się, czułam się pewniejsza – a teraz wciąż są wątpliwości – szukanie czegoś, nie wiadomo czego.

Wywołałam już moje 250 filmów, materiał jest olbrzymi, ale czy coś warty, czy można wszystko wyrzucić? Tak czasem myślę, że choć do tej pory twierdziłam, że musi się pracować w zespole, oglądać i porównywać z innymi pracami, czasami to jest niedobre – to tak jak dziecko nieraz maluje początkowo świetnie, a potem oglądając inne malarstwo, zatraca swą oryginalność i świeżość.

I czy naprawdę źle jest, jak się jest zadowolonym ze swoich prac? Czy jednak pewność nie daje więcej siły niż ciągłe własne znęcanie się i brak zadowolenia. A ja, choć wciąż bardzo pracuję nad fotografią, teraz wciąż jestem niepewna i niezadowolona i przez to nie pracuję konsekwentnie, ciągle zmieniając wszystko. Nie mam nikogo, kto by mi dodał otuchy. W Związku u nas wszyscy żrą się i choć zależy im tylko na forsie, są zazdrośni o każde osiągnięcie. Teraz uchwalono, że za wystawy i osiągnięcia będzie Związek dawał nagrody – chyba wiesz o tym, to u nas prezes i vice prezes sami sobie przyznawali nagrodę, a ja musiałam to podpisać. W dodatku, mówiąc: to pani będzie w naszej Komisji Artystycznej – ale jak był wyjazd do Warszawy na sympozjum, to prezes sprzeciwił się mojemu wyjazdowi – jak idzie sprawozdanie do Warszawy i zbiera się osiągnięcia kolegów, a ja coś podam, to się skreśla i raczej się nie podaje. Z każdego zebrania wracam zniechęcona i wściekła. Cały czas tylko mówi się, co zrobić, bo zarobki są ponad 200000 [zł], że to niesprawiedliwe ograniczyć je itd., ale jak mają dużo pracy, to nigdy nie podzielą się. Nasza paczka gliwicka jest inna, ale też teraz wszyscy tylko biegają za forsą. Jurek Lewczyński się kocha (to sekret – niepewny), okropnie nerwowy. Włodek Jasieński woli doktorat, nie ma czasu na fotografię. Wciąż się spotykamy, ale to jednak nic nie daje. Zresztą oni szukają tylko jakiegoś eksperymentu, który kończy się na słowach bez pokrycia.

Zaczęłam też taki rodzaj fotomontaży, wycinane, wkomponowane 2–3 ujęcia, nawet coś tam wyszło, ale czy to warto robić, czy ten eksperyment za wszelka cenę nie jest głupotą. Nie wiem, czy czytałaś w „Fotografii”, chyba nr 10. Zdaje się Halsman miał mowę [...] o sztuce, która dąży tylko do zadziwienia za wszelką cenę. Przeczytaj to – to chyba prawda (jest to w recenzjach z obcych czasopism)4.

Okropnie dużo Ci wypisałam, ale trochę mi ulżyło. Napisz długi list o sobie i swoich. Całuję Cię mocno, Zosia

Specjalne pozdrowienia dla męża. Już teraz zapisałam się na Jugosławię. [...] do Splitu i Dubrownika, 14 dni [...] 6000 zł, no ale Ty [...]

1) Zofia Rydet. Czas przemijania, Galeria Fotografiki „Prezentacje”, Toruń, IV 1968.
2) World Exhibition of Photography. Who is Man, 1965, wystawa kuratorowana przez Karla Pawka, inspirowana 10 lat wcześniejszą Rodziną człowieczą Edwarda Steichena, pokazywana w 36 krajach. Zob. Światowa wystawa fotografii na temat „Czym jest człowiek”, katalog wystawy z tekstami J. Garzteckiego, K. Pawka i H. Bölla, Warszawa 1967.
3) Zofia Rydet ma na myśli Rodzinę człowieczą – The Family of Man (1955) – słynną, podróżująca po całym świecie międzynarodową wystawę fotograficzną, kuratorowaną przez Edwarda Steichena, w Polsce pokazywaną w 1959 r.
4) Zob. relacja z „kazania Philippe’a Halsmana wygłoszonego z okazji uroczystości 135-lecia kościoła Spencer Memorial of Brooklyn Heights”, zamieszczonego w miesięczniku „Popular Photography”, „Fotografia” nr 8, 1967, s. 189–190.